Dnia 27 sierpnia, czyli pod koniec tegorocznych wakacji odbyło się kolejne spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki. Tym razem omawiałyśmy książkę Aleksandry Krupy pt. „Anioł dzieci niczyich”.
„Każda łza, do której dopuszcza Bóg, zostanie nam zwrócona w postaci Jego nieskończonego miłosierdzia…”
Takim oto mottem zaczyna swoją powieść Aleksandra Krupa, w której to autorka porusza bardzo ważkie tematy. Głównymi bohaterami tejże książki są osoby, które zostały bardzo okrutnie skrzywdzone przez los. Młode małżeństwo i szczęśliwa rodzina zostaje rozbita w skutek wypadku samochodowego, w którym ginie ojciec i dziecko, mały Simon. Pozostaje żona i matka pogrążona w żałobie oraz siostra męża, która porzuca pracę, swoje życiowe plany, aby zaopiekować się zrozpaczoną bratową. Mia, bo tak ma na imię kobieta, która podejmuje opiekę nad chorą z bólu bratową, jest również bardzo ciężko doświadczona przez życie. Nie ma nikogo bliskiego kto pomógł, by jej odnaleźć się w nowej, bardzo trudnej sytuacji. Zbyt wiele kłopotów i problemów niespodziewanie spada na jej głowę. Utrzymanie mieszkania, całodobowa opieka nad chorą, samotność i ból po stracie najukochańszych osób. Bezradność, cierpienie, żal stają się jej codziennym udziałem. Z każdym kolejnym dniem bezsilność potęguje się i jest wręcz nie do zniesienia. W niektórych momentach Mia załamuje się i nie rozumie, jak ludzie radzą sobie w podobnych sytuacjach. Coraz częściej budzie się w niej wewnętrzne przekonanie, że w podobnych sytuacjach ludzie szukają wparcia w modlitwie. Wówczas jeszcze bardziej zamyka się i rozpacza, ponieważ była przekonana, iż nie jest w stanie zaufać Bożej opatrzności, ponieważ w jej mniemaniu nigdy nie doświadczyła bezpośredniej interwencji siły nadprzyrodzonej.
Zbyt gwałtownie dociera do niej świadomość, że pokładanie nadziei w ludziach jest bardzo zawodne, ale w obecnym położeniu nie ma jeszcze dość odwagi i sił, by szukać jej w Bogu. Pomoc przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie, kiedy to w zaskakujących okolicznościach spotyka na swojej drodze nieznajomego mężczyznę. Tajemniczy nieznajomy zaoferował jej bezinteresowną pomoc i wsparcie. Od tego momentu zaczyna zastanawiać się, co tak naprawdę jest prawdziwym powodem jej samotności i zagubienia w życiu. Do tychże refleksji skłaniają ją także częste spotkania z mężczyzną, który nie tylko udzielił jej bezinteresownej pomocy, ale okazał się bardzo mądrym, rozsądnym, opiekuńczym i empatycznym człowiekiem. Nie jest to przysłowiowy książę na białym koniu, ale bardzo poraniony i skrzywdzony człowiek, który ma do spełnienia ważną, życiową misję.
Możemy doszukiwać się w tejże powieści analogii do twórczości Doroty Terakowskiej, Erica- Emmanuela Schmitta i innych pisarzy, niemniej jednak jest to ciekawa forma ujęcia tematu, a także sposób przekazywania uniwersalnych treści i wartości chrześcijańskich. Pomimo wielu wątków, zagmatwanych historii ludzkich, krótkich tekstów w formie listów, pisanych między wierszami, powieść czyta się bardzo lekko i przyjemnie.
Posłużę się w tym miejscu cytatem zaczerpniętym z książki: „Jak wiele prób musi przejść człowiek, by nauczyć się wybaczać?.
Głównym argumentem przemawiającym za przeczytaniem książki jest fakt, że nie ma w niej jednoznacznych odpowiedzi na trudne pytania, nie ma moralizowania, wytykania błędów, oceniania, obwiniania, a jedynie ciche, delikatne drogowskazy, które pełnią nieocenioną rolę terapeutyczna i niosą pokrzepienie duchowe. Zachętą do sięgnięcia po lekturę niechaj będzie kolejny cytat: „Być może los jest z góry zaplanowany. Może istnieje plan, którego nie pojmujemy i nie jesteśmy w stanie zmienić. Może Bóg czuwa nad tymi, którzy powierzyli mu swoje życie. Ale czy czuwa również nad tymi, którzy podważają jego istnienie?”.